Pozdrawiam serdecznie z Muli.
Niedawno celebrowaliśmy uroczystość Wszystkich Świętych... Wierzę w Świętych obcowanie... I nie tylko w ten jeden dzień, kiedy Kościół zachęca do zatrzymania się w tę Uroczystość Im poświęconą, ale codziennie… Są takie dni, kiedy trzeba schylić głowę Panu Bogu i przetrwać to coś, co nas łamie...
7 listopada (wtorek) po raz pierwszy odprawiliśmy Mszę św. w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Będziemy się tu modlić w każdy wtorek.
Kochani, jestem winien świadectwo związane z moją podróżą z ostatniego urlopu (2022 r.) - świadectwa opieki Świętych. Wracając na Papuę Nową Gwineę wiozłem ze sobą relikwie Świętych. Nasze drogi skrzyżowały się już wiele razy, ale tym razem tylko Niebo mogło napisać taki scenariusz.
Wiedziałem bardzo dobrze, że Sanktuarium potrzebuje sprawdzonej Silnej Armii. Dlatego najpierw prosiłem w modlitwach o opiekę i zaprosiłem Ich do pomocy w Sanktuarium. Wiele razy po Mszy św. przychodzili do mnie parafianie i mówili: Pater dzisiaj przy ołtarzu nie byłeś sam - za Tobą był Ten lub Ta Święta, dzisiaj to Ten modlił się z Tobą... Często moi parafianie nie znali konkretnych Świętych. Dopiero, gdy opisali mi jak Oni wyglądali, nie dziwiłem się, bo to byli moi ulubieni Święci, Ci których darzę wielkim szacunkiem, z którymi łączy mnie wieloletnia przyjaźń. Ci, z którymi niejeden raz się kłóciłem, ale też wiele razy prosiłem o pomoc i wstawiennictwo.
Nigdy nie przypuszczałbym, że u mnie w domu rodzinnym, później w parafii, a teraz w Sanktuarium, będę gościł św. Jana Pawła II, św. Faustynę, św. Maksymiliana Marię Kolbego, św. Tereskę od Dzieciątka Jezus, św. Ritę, św. Jana od Krzyża, św. Teresę z Avila. Przy tej okazji dziękuję moim Rodzicom, Rodzeństwu, Rodzinie, Przyjaciołom oraz mojej rodzinnej parafii za piękne świadectwo modlitwy i za wszelką pomoc.
Podróż do Papui nie należy do najłatwiejszych fizycznie, ani psychicznie. Nie będę opisywał tutaj zbyt dużo szczegółów. Powiem tylko, że relikwiarze, relikwie oraz piękna monstrancja, przekazana jako DAR SERCA dla Sanktuarium Fatimskiego w PNG, doleciały szczęśliwie... Do samego końca nie było łatwo. W Port Moresby (stolicy PNG), gdy czekałem już na ostatni samolot, była godz. 4.30 rano. O tej godzinie przylatuje samolot z Singapuru i aby dostać się do nas w góry trzeba skorzystać z kolejnego samolotu, gdyż nie ma drogi lądowej łączącej góry ze stolicą. Mój kolejny samolot miał być dopiero o godz. 15.00, a ja byłem bardzo zmęczony. Chciałem więc wcześniej nadać bagaże i trochę odpocząć. Odmówiłem trzy razy Zdrowaś Maryjo. Kiedy otworzyłem oczy spotkały się one ze starszą Papuaską pracującą w biurze linii lotniczych. Podszedłem do niej i poprosiłem o pomoc w nadaniu bagażu. Powiedziała, aby zanieść bagaże do jej biura i abym powrócił o godz. 13.00. Zostawiłem więc dwie walizki w biurze i wychodząc z torbą z relikwiami i monstrancją, gdy zamykałem drzwi usłyszałem głos: to też zostaw razem z nią... i od razu burza myśli w mojej głowie – no ale jak? Przecież to jest wartościowe duchowo i materialnie… Papuasi nie wiedzą co wiozę, a że się to świeci to zaraz ukradną... I niepokój w głowie. Ale głos nie dawał za wygraną, więc z pochyloną głową wróciłem i zostawiłem te skarby nieba. Nie macie pojęcia, jak bardzo chciałem, aby już była godzina 13.00. Cierpliwie jednak doczekałem wyznaczonej godziny i wróciłem do biura. Jak się okazało Pani już nadała walizki, ale czekała na mnie, aby pomóc mi nadać ten niby podręczny bagaż, który – jak się okazało - był za ciężki… Więc mówi do mnie tak: Pater trzeba będzie zapłacić (wcześniej, gdy próbowałem nadać jedna z pań wyznaczyła taką sumę, że nie miałem takich pieniędzy w gotówce; w kieszeni miałem tylko i aż 300 kina), więc mówię: dobrze. Najwyżej pożyczę pieniędzy. Wypisując mi rachunek kobieta powiedziała: Pater ja też jestem katoliczką, w domu mam figurkę MB Fatimskiej (kobieta nie wiedziała, że to wszystko co wiozę, jest do jedynego Sanktuarium Fatimskiego na Papui). Nie mam tego w zwyczaju, ale poprosiłem ją, aby powiedziała mi swoje imię. Podając mi rachunek, który był dokładnie na 300 kina, podniosła oczy i powiedziała, że ma na imię Hiacynta... Milion imion, tysiące osób pracujących na tym lotnisku… Nie wierzę w przypadki. Wierzę w niebo, a tam Kochani nie znajdziemy się przez przypadek. Dostałem kiedyś taką kartkę, na której wszyscy leżeli lub spali, a tylko jedna osoba stała, miała otwarte oczy i był napis: kiedy się obudzisz - obudź innych.
Kochani, dziękuję Bogu za Was, za każdą modlitwę i każdą pomoc. W uroczystość Wszystkich Świętych prosiłem Ich, a szczególnie św. Jana Pawła II, św. Faustynę, św. Ritę, św. Tereskę od Dzieciątka Jezus, św. Jana od Krzyża, św. Giannę Berettę Molla, św. Hiacyntę, św. Francesko, św. Teresę z Avilla, św. Maksymiliana Marię Kolbego, bł. Piotra Torota, bo to z Nimi i dzięki Nim pracuję wraz z parafianami Kewabi tutaj w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, o potrzebne łaski dla każdego z Was.
Życzę sobie i Wam Nieba
Z błogosławieństwem
ks. Damian Szumski MSF, kustosz Sanktuarium Maryjnego w Muli na Papui Nowej Gwinei
ul. Kołłątaja 80/82
05-402 Otwock-Świder
kom. +48 512 800 971