Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Po wakacjach zostały już tylko wspomnienia. Wracając na Madagaskar z końcem sierpnia, od razu zostałem „pożarty przez maszynę pracy”. Wrzesień to początek roku szkolnego. Mimo że u nas data ta nie musi ściśle wiązać się z 1 września, a szczególnie na wioskach, gdzie wszystko jest „płynne”, to jednak podwajamy wysiłek, aby w tym czasie ruszyć z edukacją, gdzie tylko się da. Pierwsze uderzenie poszło na szkołę główną w Tandrano. Porwaliśmy się z motyką na słońce i uruchomiliśmy w tym roku pierwszą klasę gimnazjum. Wymaga to przeorganizowania wielu rzeczy, poprzesuwania dotychczasowych współpracowników, zatrudnienia dodatkowych, czyli potrzebne są dodatkowe pomieszczenia, zarówno na klasę, jak i na mieszkania dla nauczycieli. Nasi ludzie to analfabeci, a jeśli ktoś już ma jakieś wykształcenie, chociażby nawet i maturę, to ze względu na korupcję, która jest tutaj wszechobecna, jego wiedza jest niewystarczająca, aby nauczał w szkole podstawowej. Musimy więc zatrudniać ludzi z centrum kraju, gdzie procent ludzi ochrzczonych sięga 90%, co również ma odzwierciedlenie w poziomie edukacji.
Jak w poprzednich latach, tak i w tym roku, wzrasta liczba uczniów w szkole centralnej. Najliczniejsze są klasy 3 i 4; liczba uczniów dochodzi tam do 50 i ciągle jeszcze przybywają nowi. Pomieszczenia były budowane dla 30 uczniów. W młodszych klasach liczba uczniów waha się pomiędzy 20 a 30. W starszych klasach dochodzą dzieci, które pierwsze dwie lub trzy klasy robiły na wioskach, a teraz przechodzą do centrum z zamieszkaniem w internacie. Liczba uczniów w klasach wzrasta o 100 i więcej procent. Potrzebne są nowe ławki, konieczny jest podział klas na dwie mniejsze grupy. A to wiąże się z zatrudnieniem kolejnych nauczycieli, potrzebne są kolejne pomieszczenia na klasy i mieszkania dla nauczycieli.
Przyrost uczniów w klasach jest spowodowany głównie dużą ilością dzieci, które ze szkółek na wioskach przechodzą do szkoły centralnej, czyli automatycznie przychodzą do internatu im. ks. Jana Berthiera. W zeszłym roku dobudowaliśmy drugie skrzydło internatu, aby pomieścić dzieci z wiosek, aby mogły kontynuować naukę. Było ich wtedy 60-cioro. W tym roku mamy ich 80-cioro. Czyli wracamy ponownie do pytania, gdzie ich pomieścić (?). Te dzieci, które się zmieszczą śpią na piętrowych pryczach, po kilkoro na jednej; pozostałe na ziemi. Nie mamy materacy, jedynie maty wyplatane z trzciny. A do tego 80 brzuszków, które trzeba nakarmić.
Aby rozładować „problem internatu”, przynajmniej w części, grupę 15-osobową naszych najstarszych wychowanków wysłaliśmy do miasteczka Ankazoabo. Oczywiście tam też trzeba im zapewnić pomieszczenia na mieszkanie i wyżywienie, itd. Jest to dla nas o tyle łatwiejsze, że w stacji głównej już od 65 lat jest szkoła katolicka od przedszkola po gimnazjum, a od kilku lat i po liceum, czyli edukacja w pełni jest zabezpieczona, a o resztę trzeba powalczyć.
Kolejna karta naszego zmagania to opieka medyczna. Dzieci przychodzące z wiosek to „skrzynka Pandory”: zawszone, zarobaczone, wszelkie choroby tropikalne..., łącznie z chorobami wenerycznymi odziedziczonymi po swoich rodzicach. Początek każdego roku szkolnego to wielki „eksodus” z Tandrano (naszego centrum) do Ankazoabo (stacji głównej) do szpitala na kompleksowe badania i leczenie. Czyli kolejny „worek bez dna” z wydatkami.
To o czym dotychczas była mowa to centrum, internat i szkoła w Tandrano oraz stacja główna Ankazoabo. Do tego dochodzą jeszcze wioski. Przed wyjazdem na wakacje szkółek na wioskach było 18. Po moim przyjeździe z urlopu połowa z nich ruszyła z automatu w nowy rok szkolny. Drugą połowę jednak trzeba na nowo odwiedzać, gromadzić ludzi i zachęcać, aby zdecydowali się posyłać dzieci do szkoły. Jeśli uda nam się zachęcić choćby ze cztery rodziny, aby posłały dziecko do szkoły, to już się cieszymy, że możemy otworzyć szkołę. Korzystając z atmosfery edukacyjnej, jaki daje miesiąc wrzesień, odwiedzamy także i inne wioski, a nóż gdzieś się uda. I tak dzięki temu mamy już jedną nową wioskę w tym roku szkolnym. Kilka wiosek obiecało - zobaczymy co z tego wyniknie. Każda szkoła to miejsce ewangelizacji, każdy uczeń to misjonarz, przynoszący Dobrą Nowinę ze szkoły pod strzechę swego domu rodzinnego.
Dlaczego tak niewiele dzieci się uczy? Na pewno odpowiedzi można byłoby udzielić wiele. Jednakże jednym z podstawowych problemów jest niedożywienie. U siebie w domu jadają kiepsko, ale jakoś przeżyją. A w szkole z pustym brzuchem trudno wytrzymać. We wrześniu, upragnionego ryżu większość ludzi już nie ma. Teraz w październiku są zbiory manioku – dobrze, że on jest, bo jest co jeść, ale to skromne jedzenie i niezbyt zdrowe. Na 1 października, we wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus - patronki szkoły, zaprosiliśmy wszystkich uczniów ze szkoły centralnej na wspólny obiad (patrz: zdjęcie). Część z nich ostatni raz ryż jadła przed wakacjami, kiedy to były zbiory tego wymarzonego produktu.
Kochani Przyjaciele Misji, dzięki Waszemu wsparciu możemy głosić Chrystusa po przez małe „cuda” dnia codziennego.
Niech Pan błogosławi i strzeże
ks. Ludwik Wawrzeczko MSF, Madagaskar
październik 2023 r.
ul. Kołłątaja 80/82
05-402 Otwock-Świder
kom. +48 512 800 971