28 stycznia 2024

Jedna ze szkółek na Madagaskarze przestała istnieć

Do końca starego roku mieliśmy sucho, deszczu zero. Z niepokojem, ale i ufnością naprzykrzaliśmy się Dobremu Bogu poprzez modlitwę, że już czas na deszcz, bo przecież trzeba sadzić, aby móc co jeść przez cały rok. Nasza wiara została wystawiona na próbę i dopiero z nowym rokiem spadły deszcze, co pozwoliło nam wyruszyć ze szpadlami w pole. Bogu niech będą za to dzięki. Oby tego deszczu było wystarczająco, ale i nie za dużo. Jako społeczeństwo prawie w całości rolnicze, to w zależności od plonów zależy „napełnienie brzucha”, czyli nie tylko czy dzieci będą się uczyły, bo przecież głodne do szkoły nie pójdą, ale i nasze istnienie. Już tak niektórzy się skarżą, że ze względu na tegoroczne opóźnienie pory deszczowej, część upraw już przepadło.

Wraz z opadami deszczu skończyły się upały, schłodziła się temperatura, czyli jest fajnie. Jednakże deszcze rozmoczyły nasze drogi, które w 100% są polnymi, więc dla tego kto się musi przemieszczać, każde ruszenie z domu wiąże się nie tylko z kałużami, co bardziej z ryzykiem utknięcia w błocie czy też walki z wezbranymi rzekami. Pierwsze deszcze pochłonęły już 5 ofiar śmiertelnych - ludzi, którzy nierozsądnie próbowali przejść wezbraną rzekę w jednej z wiosek leżącej na moim terenie duszpasterskim. Kilka chat z gliny się rozpłynęło. To takie „blaski i cienie” naszego codziennego życia „w zgodzie z naturą”.

W okresie dwutygodniowych ferii świątecznych, korzystając, że jeszcze nie spadły deszcze i drogi były suche, udało mi się odwiedzić prawie wszystkie wioski, zaliczając po dwie lub trzy jednego dnia. Jednakże początek był tragiczny. Pierwsza wioska, do której zajechałem w sobotę przed Wigilią, przyjęła mnie dziwnie. Już trzeci rok była tam szkółka przykościelna. Zwyczajowo zajechałem w miejsce, gdzie uczyły się dzieci i gdzie było również miejsce modlitwy, czyli pod rozłożyste drzewo kily. Od razu wyczułem, że jest coś nie tak, bo miejsce na modlitwę nie było przygotowane, uczniowie na mnie nie czekali, była tam tylko kobieta, która pełniła rolę katechetki. Poprosiła mnie, abym najpierw spotkał się ze starszyzną wioskową. Kiedy udałem się na miejsce, gdzie gromadziła się starszyzna, czekano już na mnie z wyznaczonym dla mnie miejscem pośrodku. Po wstępnych, grzecznościowych przywitaniach jeden starszy mężczyzna zaczął tłumaczyć mi problem, że kilka tygodni temu zmarła matka szefa wioski. Po obrzędach pogrzebowych duch zmarłej ukazał się we śnie szamanowi oświadczając, że przyczyną jej śmierci było odwrócenie się od wioski duchów przodków, gdyż zbezczeszczano święte drzewo kily.

Istotnie, kiedy trzy lata wcześniej, udałem się do tej wioski na zaproszenie starszyzny, aby otworzyć u nich szkółkę, miejsce, które wskazano mi na szkółkę było rozłożyste drzewo kily rosnące na skraju wioski. Od razu jednak uprzedzono mnie, że tego miejsca oni się boją, gdyż jest ono zamieszkałe przez duchy i proszą mnie, abym jako „szaman” chrześcijański wyrzucił wcześniej te duchy z terenu wioski. Nie było to dla mnie problemem. Po modlitwie i poświęceniu tego drzewa, wykarczowaliśmy istniejące tam zarośla, miejsce zostało ogrodzone płotem z trzciny, aby dzieci w tygodniu mogły się tam uczyć, a w niedzielę modlić. Nauka trwała tam już trzeci rok, do momentu, kiedy to szaman wioskowy, korzystając ze śmierci matki szefa wioski, postanowił usunąć chrześcijaństwo ze swego rewiru. Wioska zaproponowała inne miejsce na naukę, pod innym drzewem oddalonym trochę dalej od wioski, jednak z zastrzeżeniem, że nie będzie tam modlitwy. Odmówiłem takiego rozwiązania stwierdzając, że nie mogę oddzielić nauki od modlitwy. Rozstaliśmy się w zgodzie, na pożegnanie zabrałem felgę z samochodu ciężarowego, która służyła nam jako dzwonek szkolny i dzwon kościelny. Szkoda, że ledwo się tlący ogienek wiary i edukacji został stłamszony w zarodku dla tej wioski. Może kiedyś tutaj wrócimy.

Przy okazji mojego turne bożonarodzeniowego, oprócz 18 wiosek, gdzie są już szkółki, odwiedziłem jeszcze 5 innych wiosek, gdzie starszyzna wioskowa już poprosiła o utworzenie szkółki przykościelnej na terenie ich wioski, ale nim taka szkółka powstanie to wioska musi jeszcze spełnić pewne wymagania, chociażby znaleźć felgę z samochodu lub inny kawałek metalu na dzwonek szkolno/kościelny.

Dziękuję Wam za ciągłe wspieranie nas. Gdyby nie Wasze ofiary nie miałbym co wlać do baku, aby na to tourne wyruszyć.

Niech błogosławieństwo Boga Wszechmogącego spocznie na Was w Nowym 2024 Roku.

ks. Ludwik Wawrzeczko MSF, Madagaskar

 

Konto misyjne:

19 1020 4027 0000 1202 0424 2673

PKOBP Oddział 1 w Poznaniu

SWIFT: BPKOPLPW

 

 

 

www.misjemsf.pl
misjemsf@msf.opoka.org.pl

 

Prowincjalny Referat Misyjny MSF
ks. Wojciech Walczyna MSF

ul. Kołłątaja 80/82

05-402 Otwock-Świder

 

kom. +48 512 800 971